niedziela, 26 sierpnia 2018

Nigdy nie kop kangura

Trzeci tom powieści z cyklu o Wedarze. Miejsce akcji: Australia.
Bohaterowie wyruszają na wyprawę, aby wypełniać wolę pradziadka głównego bohatera.

od autora:

Zapewne każdy z nas tęskni za miejscem pełnym spokoju, gdzie wyznacznikiem życia jest prawo, a ludzie są szczęśliwi i żyje im się dobrze. Utopia? Może i tak. Tak żyje się ludziom w miejscu zwanym: Wedar. Jednak jak wiecie treść powieści nie dotyczy szarych mieszkańców, ale najwyższych kręgów władzy.
Cykl powieści powstał dawno temu, ale aby zachować aktualność wydarzeń, powieści wielokrotnie przechodziły przemianę przed wydaniem. Główny zarys wydarzeń pozostał bez zmian. Zmieniło się jednak wiele okoliczności i pobocznych zdarzeń. Wiele razy też czytelnicy zostaną zaskoczeni rozwojem i wynikiem akcji. Tak w tej, jak i kolejnych powieściach, które będą dalej wydawane.
Jako autor, staram się pisać w sposób najbardziej realistyczny i nigdy czytelnik nie spotka w moich powieściach rzeczy sprzecznych z rzeczywistością. Nigdy nie napiszę o tym, że w ciężarówce podczas jazdy zawiodły hamulce, gdyż jest to zupełnie niemożliwe. Choć po wydaniu książki „Gdzie jest twój dom, Podróżniku?”, czytelnicy zarzucali mi, że cukier w benzynie nie przynosi złych skutków, jednak temat ten znany był i wykorzystywany wielokrotnie tak w literaturze (Alistair MacLean „Noc bez brzasku”), jak w filmach (Dempsey i Makepeace na tropie), a także w grach komputerowych (No one lives forever 2), ale i ja, podobnie jak poprzednie pokolenia, zostałem wychowany w tym przekonaniu, że cukier w benzynie przynosi szkody. Na swoim podwórku, kiedy dorastałem, widziałem wielokrotnie naprawiane silniki spalinowe i inne sprzęty. Nie jest mi daleki temat pojazdów mechanicznych, bo silniki składałem wielokrotnie, a także zajmowałem się naprawą pojazdów. Jest także wiele innych dziedzin, które poznałem na tyle dobrze, abym mógł o nich pisać, a jeżeli o czymś nie wiem wystarczająco wiele, nie piszę o tym. Jeżeli jednak jakiś temat mnie interesuje poświęcam mu się dogłębnie, analizując wszelkie szczegóły, co odróżnia mnie od wielu pisarzy.
Dużo słów wyjaśniam w przypisach dolnych. Dla wielu ludzi pewne tematy są niepojęte. I tak też po wydaniu książki „Taniec z ogniem na beczce prochu”, ktoś stwierdził, że używam zbyt wielu terminów żeglarskich. Ale nie potrafiłbym nazwać jakiegoś sprzętu, czy też wyposażenia żaglowca, w inny sposób jak ten, który został uznany. Jak to już przedstawił w literaturze Karol Olgierd Borchardt: „reja to reja” — nie ma tu innego terminu, nie ma innego słowa na określenie rei, choć niektórzy nazywaliby je drewnianym drzewcem.
Zwracając uwagę na efekt działania świadomego, który polega na zmianie języka ze słów, które coś znaczą, na słowa bez znaczenia, eliminuję błędne terminy w moich książkach. Słowo „kochać”, jest słowem bez znaczenia, bo nie posiada rzeczownika. Postanowiłem też zrezygnować ze słowa: „broń”, w określeniu pistoletów, rewolwerów, karabinów i innych urządzeń strzeleckich. Broń służy do obrony, określa narzędzia defensywne jak: tarcza, zbroja, a jest zaprzeczeniem określenia urządzeń ofensywnych. Urządzenia strzeleckie nie bronią, bo służą do ataku.
Nic bardziej nie razi mnie niż niewłaściwa terminologia. Pistolet nigdy nie będzie rewolwerem i odwrotnie. Pistolet posiada magazynek w kolbie, a rewolwer bębenek. Tak samo jak pirat, nigdy nie będzie korsarzem i odwrotnie, pirat jest rozbójnikiem morskim, który łamie prawo dla własnego zysku, zaś korsarz działa z polecenia króla, z którym podpisał umowę.
Na statku kiwa, czy kołysze? To pytanie także jest warte uwagi. Kiwa, czyli mówimy o silnym oddziaływaniu. Kołysze spokojne morze. Jeżeli czytaliście książki o tematyce morskiej, wydane przed rokiem 1990, nie spotkacie poprawnie napisanego stwierdzenia, że na statku kołysze, bo na statku kiwa. Być może dla ludzi, którzy nie odróżniają szpadla od łopaty, nie mają takie słowa znaczenia. Różnica jest taka, że ja (wbrew wielu uwagom i sugestiom), piszę książki dla ludzi mądrych, nie dla głupich.
I kto wie, czy wszystko, co wiemy o przeszłości, nie jest zwyczajną fikcją literacką, bo historię zawsze piszą zwycięzcy.
Na naukę pisania poświęciłem wiele swojego czasu. Mam nadzieję, iż mój wkład w rozwój literatury pięknej, zostanie doceniony, niech ta literatura będzie faktycznie piękna, a nie potoczna.

Info cykl powieści o Wedarze

Cykl powieści o Wedarze zaczyna się w roku 1912. Powieść  Drogą pod prąd wprowadza czytelnika w świat, gdzie w jednym miejscu na Ziemi, za sprawą tajemniczej organizacji o nazwie Syndykat Skrybów, panuje wysoce rozwinięta technologia, która wyprzedza epokę o dziesiątki lat.
Cykl powieści przedstawia losy bohaterów, którzy badają zagadki przeszłości. Poszukują śladów starożytnych kultur i porównują fakty z mitami. Jednocześnie prowadząc walkę z Syndykatem Skrybów i tajemniczą organizacją o nazwie Atahualpa, a także z Cieniem, który raz im sprzyja, to znowu jest neutralny, czy też sam ich atakuje.
Cykl jest barwną opowieścią o losach ludzi, których połączył przypadek i wspólne korzenie. Wszyscy z czasem tworzą zgraną grupę i każdy wie na ile u kogo może liczyć.

Wielowątkowa seria przedstawia losy najwyższej władzy Wedaru i rozpoczyna opowieść o tej niesamowitej wyspie. 
 
Na cele powieści umieszczonej w realnym świecie, stworzyłem kilka fikcyjnych miejsc, aby wspominając wiele zdarzeń faktycznych, nie razić czytelników bolesnymi faktami z przeszłości. Stąd też tajemnica, wysoko rozwinięta technologicznie wyspa, ściśle powiązana z innymi miejscami. Sama nazwa Wedar powstała jako najtrafniejsze określenie spośród dostępnych. W Wedarze prezydent chadza bez ochrony i jeżeli chce napić się piwa idzie do sklepu, żeby je kupić, jednocześnie jest osobą, która nie wzbudza publicznego zainteresowania i mieszkańcy nie gromadzą się tłumnie, aby się z nim zobaczyć, czy podać mu rękę. 
Z czasem odkryłem, że w sposób zupełnie nieświadomy do swojego cyku przemyciłem iście słowiańską mentalność z czasów istnienia państwa słowiańskiego. Mentalność, która w świetle współczesnego punktu widzenia jest niezrozumiała, gdyż opiera się na wysoko rozwiniętym poziomie wiedzy, ale wyłożenie tego tematu wymaga przedstawienie zbyt głębokiej analizy, abym mógł zmieścić ją w kilku zdaniach.
Jako osoba znająca tematykę żeglarstwa i wierny czytelnik literatury marynistycznej, nie widzę możliwości, aby unikać stosowania terminologii żeglarskiej. Trudne słowa z tej dziedziny są zawsze wyjaśnione w przypisach dolnych. A jak słusznie zauważył Karol Olgierd Borchardt: reja to reja, a nie drewniane drzewce! I nie można napisać inaczej.
Terminologia jest dla mnie ważna także w innych dziedzinach, dlatego nigdy nie nazwę pistoletu: rewolwerem i odwrotnie, bo nie jest to samo, tak jak i pirat nie jest korsarzem — pomimo tego, że w dobie ogłupiania społeczeństwa, te stwierdzenia nazywa się niesłusznie synonimami. Podobnie jak idiotycznym stwierdzeniem jest broń palna. Broń, czyli defensywa, nie może być ofensywą. Broń, jak samo słowo wskazuje, nawiązuje do obrony: broń się!, a nie do ataku. Za późno zwróciłem uwagę na ten temat i w wydanych już powieściach, używałem słowa: broń w określeniu pistoletu, czy karabinu. Broń palna - obrona palna? - jak to określenie rozumieć?
Pomysł na napisanie cyklu zrodziło wiele pytań, wówczas głównie dotyczących wydarzeń, które miałby się rozgrywać dwanaście tysięcy lat temu. Jest to okres, któremu między innymi przypisuje się powstanie egipskich piramid. Powszechne mniemanie jest zupełnie inne, ale przecież o to właśnie chodzi. Jest w dziejach wiele faktów, które albo całkowicie przemilczano, albo przeszły bez echa. 
Pisząc fikcyjną powieść, zwracam uwagę na realizm każdej sytuacji. Ważne jest także radzenie sobie z niewyjaśnionymi zjawiskami. Jednym z takich zjawisk jest niewiadoma: co się stanie, jeżeli pomiędzy dwa żaglowce, płynące obok siebie, wpłynie żaglowiec płynący z naprzeciwka? Któremu statkowi wtedy zabraknie wiatru? Niby sprawa prosta, a jednocześnie zawiła.
Na początku takim niesamowitym dodatkiem do powieści miał być statek o niesamowitych walorach, ale z czasem zmieniłem opcję i ten statek nie odgrywa już tak wielkiej roli w całym cyklu. Pomimo tego, że jest żaglowcem o siedmiu masztach z ożaglowaniem gaflowym, za których wciąganie odpowiada komputer; posiada dodatkowy napęd w postaci silników elektrycznych, które zasilanie czerpią z ładunku elektrycznego wody i posiada on własny system nawigacji badając głębokość dna i porównując z linią brzegową, z upływem lat od napisania powieści stał się on zwyczajnym. Dlaczego siedem masztów? Szybkie flagowe żaglowce w pewnym okresie nazywano szkunerami (dziś szkunerem nazywa się żaglowiec o odpowiednim ożaglowaniu), były małe i posiadały co najwyżej trzy maszty. Jedyny znany w dziejach żeglarstwa siedmiomasztowiec Thomas W. Lawson zatonął, gdyż był zbyt duży. Wszystko ma się jednak konstrukcją. We wnętrzu małego statku nie pomieściłbym tak licznego wyposażenia — oto odpowiedź. Dlaczego żaglowiec, skoro statek napędzają silniki zasilane z niewyczerpanego źródła? Odpowiedzi nie zrozumie ktoś, kto nie poznał wspaniałego świata żagli, zaś temu, kto ten świat poznał, nie trzeba niczego wyjaśniać.
Wszystkie negatywne fakty i miejsca o niechlubnym przeznaczeniu przypisałem fikcyjnemu miejscu, które nazwałem: Królestwem Tajemniczej Wyspy. Mógłbym dać tu inną nazwę, ale termin: Tajemnicza Wyspa, wystarczająco oddaje całe znaczenie miejsca. I tak król Tajemniczej Wyspy wydał nakaz ostrzelania, zdobycia, czy podbicia żaglowca, który pierwszy nie pozdrowił banderą okrętu pływającego pod jego banderą (jeżeli poszukacie, znajdziecie króla, który takie prawo stworzył). Tenże król także nazwał mieszkańców Wedaru: Piratami i wynajął przeciwko nim korsarzy, choć posiada własną flotę. Królestwo Tajemniczej Wyspy posiada swoją historię przedstawioną w powieści. Jest wyspą posiadającą ogromne złoża cennych surowców mineralnych, co pozwala królowi kupować od innych mocarstw więźniów, którzy zostają wykorzystani do pracy.
Opowieść zawarta w całym cyklu łączy w sobie wiele wątków. Walkę dobra ze złem odzwierciedlają stosunki pomiędzy mieszkańcami Wedaru, a ich dobroczyńcami: Syndykatem Skrybów. Syndykat Skrybów był niegdyś organizacją poświęcającą się rozwojowi, zatrudniających najtęższe umysły świata, prowadzącą badania. Zlecał też mieszkańcom Wedaru zadania do wykonania. Z czasem mieszkańcy Wedaru, obdarowani, za wykonywanie zleceń, najnowszymi wynalazkami, postanowili uwolnić się spod jarzma swoich mocodawców, gdyż nie wykonanie wielu zadań nie leżało w ich interesie i nie było zgodne z ich sumieniem.
Często w formie zapłaty Syndykat Skrybów przekazywał Wedarowi informację o miejscu zatopienia statku, który przewoził cenny ładunek, co pozwoliło Wedarowi stać się najbogatszym państwem-miastem na świecie.
Każdy z bohaterów ma swój świat, swoje cele i marzenia. Niektórzy walczą z przeszłością, która odciska silne piętno na obecnej rzeczywistości, inni potrafią cieszyć się tym, co mają.

Zagadkę opuszczenia Wedaru przez jego mieszkańców usiłuje rozwiązać potem prawnuk głównego bohatera Piotr Tymowski, co staje się jakby jego zadaniem pobocznym. Piotra Tymowskiego poznajemy w powieści Gdzie jest twój dom, Podróżniku?, a główny bohater staje się narratorem swojej opowieści. Piotr Tymowski musi poznać przeszłość swojej rodziny, odnaleźć Wedar, o którego istnieniu nic nie wie. Na jego drodze stają przedstawiciele Syndykatu Skrybów, a także stworzona przez Syndykat nowa organizacja: Atahualpa.
Nie mogłem tu pominąć losów innej osoby powiązanej ściśle z wydarzeniami zawartymi w powieści Gdzie jest twój dom, Podróżniku?, i w tym celu stworzyłem dodatek do powieści pod tytułem: Tajemnica starego kominka.
Piotr Tymowski wraz z przyjaciółmi musi odnaleźć podzielony na fragmenty obiekt wielkiej mocy. Fragmenty zostały ukryte w różnych miejscach na całym świecie, a jedyną wskazówką są starożytne zagadki świata.
Główny bohater dopiero w ostatnich tomach, a będzie ich więcej niż dziesięć, dowie się o przyczynie wielu swoich niepowodzeń. Zaś te informacje zna Edyta Dębicka, bohaterka dodatku Tajemnica starego kominka, ale nie zdąży o tym powiedzieć.
W powieści Gdzie jest twój dom, Podróżniku?, nie ma już Królestwa Tajemniczej Wyspy, bo władza upadła, a nadzór nad nimi objęły rządy państw bloku wschodniego i umieszczają tam więźniów politycznych, aby pracowali pod nadzorem wojska, w celu wydobywania surowców mineralnych. Obiekt silnie strzeżony jest owiany tak wielką tajemnicą, że niewielu ludzi wie o jej istnieniu.
Jeden z czytelników zadał mi pytanie: Czy nie obawiasz się tego, że ktoś po przeczytaniu kilku tomów poczuje się znudzony i nie będzie chciał czytać kolejnych książek? Nie obawiam się tego, gdyż powieści zawierają nowe wątki, co jakiś czas pojawiają się nowi bohaterowie, powieści zawierają wiele komicznych scen i sytuacji, zaś akcję do przodu pcha zagadka. Rzucanie nowego światła na istniejące zagadki świata, analiza wielu miejsc, gdzie w przeszłości coś się działo, a także podważanie istniejących schematów, są dla powieści siłą. 

W pierwszej wersji kolejnych książek z tego cyklu, główny bohater Piotr Tymowski, jako czterdziestoletni mężczyzna, miał  siedzieć nad grobem swojej pierwszej żony i snuć opowieść o swoich przygodach. Jednak z czasem zmieniłem tę formę.
Zanim napisałem tę powieści musiałem poznać wiele czynników wpływających na ludzi, na ich życie i zachowanie w danej sytuacji. Stosunki między ludzkie, miłość, zawiść, przyjaźń, wszystkie one istnieją i są reakcją zwrotną na sprowokowaną sytuację.
 Podobnie rzecz ma się z zagadkami, tajemnicami, czy nowinkami technicznymi. Dziś żyjemy w świecie komputerów, gdzie wszystko zależne jest od mocy obliczeniowej procesora i napisanego programu. Jednak pierwsze maszyny liczące, pierwowzory komputerów, zostały zbudowane na początku ubiegłego stulecia i całość składała się z przeróżnych lamp, i zajmowała ogromne przestrzenie. W tym samym czasie powstawało wiele różnych projektów — między innymi w bazie wojskowej na Helu stworzono projekt automatycznego strzeżenia opartego na podczerwieni. Piszę o tym dlatego, że wielu ludzi dziś nie rozumie nawet sposobu funkcjonowania takiego urządzenia opartego na prostym mechanizmie pozbawionym elektroniki. Podobnie też jest w przypadku zagadek z przeszłości. Wiele wskazówek jest ukrytych tylko dlatego, że opieramy się dziś na technice. Między innymi dzięki ultrafioletowi można dostrzec ślady krwi, których nie widać gołym okiem. Ale też jest wiele innych metod, o których dziś się nie pamięta. Egipskie Kolosy Memona przed naprawą wydawały dźwięki o wschodzie słońca, po naprawie już to zjawisko nie występuje. W cyklu występuje pewna forma iluzji w postaci widzianych ścian, których nie ma faktycznie. Tak naprawdę cały świat jest iluzją — widzimy wiele rzeczy tak, jak ktoś nam zasugerował. A nie widzimy rzeczy, które istnieją — zwyczajne spojrzenie, które każe nam się odwrócić, gdy czujemy, że ktoś na nas patrzy — czy już to samo w sobie nie jest zagadką?
W powieści czytelnik spotka wiele fikcyjnych miejsc, stworzonych na potrzeby książki, tylko dlatego, że umieszczenie akcji powieści w danym miejscu, może wywołać wielki niesmak. Wiele znanych faktów historycznych zostało zapomnianych lub okazuje się tylko manipulacją w historii. Dla wielu osób przeszłość minęła i nie ma żadnego znaczenia, bo liczy się teraźniejszość. Przesławna obrona Jasnej Góry w roku 1566 według Szwedów nie miała miejsca, gdyż ich zdaniem mnisi podpisali kapitulację, zaś ten dokument został ujawniony w internecie.

Faktyczna akcja powieści rozpoczyna się we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, ale pozwoliłem sobie wpleść w powieść trochę zdarzeń z lat wcześniejszych i późniejszych, co nie świadczy o braku przygotowania, czy błędzie, ale jest świadomym działaniem. Wiele informacji też odnajdywałem przypadkiem już po napisaniu tej, czy innej książki. I czasem warto było  wrócić do danej powieści, żeby te fakty umieścić.

Przedstawione wydarzenia są fikcyjne, mają na celu ubarwić czytelnikowi podróż do krainy wyobraźni, sprawić wspaniałą rozrywkę na wiele godzin. Starałem się napisać powieści tak, żeby czytelnik wraz z bohaterami odkrywał kolejne tajemnice i zagadki.  
Każdy marsz zaczyna się od pierwszego kroku. Nikt nie stał się wielkim z dnia na dzień. Samo pragnienie, chcę, nie wystarcza, żeby odnieść sukces. W każdej dziedzinie autor, czy inny twórca, jest narażony na krytykę. Pomijając już fakt, że jak powiedział ktoś mądry Krytyka jest silną bronią ludzi, którzy nie posiadają żadnych umiejętności, autor powinien posiadać dystans do siebie i swojej twórczości. Początkujący autor jest także narażony na różne heterosugestie, które mogą stać się silną blokadą, do takich należą z pisania żył nie będziesz, autor musi żyć w biedzie, autor doceniany jest po śmierci. Tezę tę potwierdził znany na całym świecie autor książek poświęconych rozwojowi osobistemu Joe Vitale. On przyznaje w jednej ze swoich książek pt.: Oczekuj cudów, że od kiedy postanowił zostać pisarzem popadł w biedę. I dopiero kiedy to zrozumiał zaczęło mu się układać i dziś jest człowiekiem majętnym.

Odkąd tylko zacząłem czytać książki, zacząłem zadawać sobie pytanie: dlaczego książki autorów takich jak Alfred Szklarski, czy Zbigniew Nienacki, nie zostały przetłumaczone na język angielski? Odpowiedzi na to pytanie nie znam do dziś. Byli to autorzy najbardziej poczytni w Polsce, a ich książki wydawano ponownie co jakiś czas, w nakładach nawet dochodzących do 200000 egz., dziś dla porównania duży nakład to 5000 egz.

Niektórzy autorzy nie chcą dzielić się tym, jak powstaje ich książka. U mnie jest to działanie zazwyczaj samoistne. W cyklu o Wedarze, gdzie pośredni temat dotyczy faktycznych miejsc wystarczy, że poznałem temat z literatury, a następnie bez żadnego planowania usiadłem i napisałem, kiedy wszystko samo się poukładało w mojej głowie. W przypadku książek, które nie zawierają nawiązania do faktów, jak Alan, czy Samotna, pisanie jest łatwiejsze, bo pozostaje większa swoboda tworzenia. Kiedyś próbowałem planować to, co wydarzy się w książce, ale wyglądało wtedy, jak pisanie na siłę.

Jestem człowiekiem ciekawskim. Kiedy posiadałem pierwszy samochód sam dokonywałem w nim wszelkich napraw. Byłem ciekawy jak pracuje silnik, czy skrzynia biegów, jak funkcjonują wszelkie mechanizmy. Nikt mnie niczego nie uczył. Potem, kiedy kupiłem komputer, poznałem komputery tak dobrze, że z czasem zacząłem je naprawiać dla innych ludzi. Kiedy zaczynałem przygodę jako DJ, miałem do dyspozycji wzmacniacz i dwa magnetofony typu deck. I nigdy żaden mikser, czy inne urządzenie, nie było na tyle problematyczne, żebym nie potrafił go podłączyć, czy obsługiwać.

Początki mojego pisania wyglądały tak, że wracałem ze szkoły i codziennie pisałem. Pisałem wówczas pewną formę cyklu powieści obyczajowych. Dziś rozumiem, że wtedy nie miałem o czym pisać, bo brakowało mi doświadczenia. Przykładem tu może być szaman, który modli się o deszcz. Jak wygląda modlitwa o deszcz? Wbrew pozorom taki szaman odnajduje ciche, odludne miejsce, i wycisza się. Wyobraża sobie deszcz, wilgoć w powietrzu, błoto pod stopami, słyszy krople deszczu uderzające w liście — tak wygląda modlitwa o deszcz. Przywołujący deszcz angażuje wszystkie swoje zmysły — słuch, węch, dotyk. W podobny sposób wiele osób zrealizowało swoje marzenia. Gdyby marzenia spełniały się łatwo, natychmiast, to wówczas byłby wielki chaos. Chociaż niektórzy ludzie posiadają taką umiejętność tak jakby się z nią urodzili. Doktor Stanisław Szczepaniak w swojej trylogii Upiory Afryki opisywał sytuacje, które z racjonalnego punktu widzenia wydawałby się wyssane z palca, a jednak wciąż ktoś je potwierdza. Mała dziewczynka potrafiła wywoływać piorun kulisty. Pewien szaman rozkazywał rojowi os. I choć dla wielu opisane zdarzenia mogłyby być tylko fantazją, to wydarzyły się naprawdę.

Uzupełnienia pomiędzy powieściami.

Uzupełnienia są serią opowiadań o przygodach bohaterów, często zawierają wątki lub wyjaśnienia pewnych wydarzeń, których nie opisywałem w powieściach. W moich planach leży wydanie ich po całym cyklu o Wedarze.

Ostatni oddech Atahualpy?

Jedenasty tom powieści o przygodach mieszkańców wyspy Wedar.
Miejsce akcji: Kolumbia.

Siedem cudów świata i… jeszcze jeden

Dziesiąta powieść o przygodach mieszkańców wyspy Wedar.
Miejsce akcji: wcześniej odwiedzane lokalizacje.


W Wedarze po staremu

Dziewiąta powieść o przygodach mieszkańców wyspy Wedar.
Powieść składa się z dwóch części: Następca tronu i Spotkanie z marzeń.
Miejsce akcji: Wedar.

W życiu mieszkańców mija dwadzieścia lat...


Człowiek, który był Cieniem.

Ósmy tom powieści o przygodach mieszkańców Wedaru.
Miejsce akcji: Meksyk.


Armia zaklęta w złoto.

Siódmy tom powieści o przygodach mieszkańców Wedaru.
Miejsce akcji: Peru.


Od autora.
Chciałbym zaznaczyć, iż nie zgadzam się z osądami brukowej książki, której fragment zacytowałem we wstępie. Moim zdaniem sprawa została przedstawiona w błędny sposób. Chętnie zapytałbym się autorów, czy oni zbadali i są na tej właśnie podstawie pewni, iż owe korytarze wcale nie istnieją? Do niedawna odkrywcą zaginionego labiryntu w Egipcie uznawano Richarda Lepssiusa, zaś dzisiejsze badania tę teorię uznają za bzdurę [1]. Kolejna sprawa Wielka Piramida w Egipcie… Ludzie często nie zdają sobie sprawy z rzeczywistych faktów. Na pewno wielu próbuje wyobrazić sobie o czym właśnie czyta. Dlaczego nie można było wybudować Wielkiej Piramidy w przedstawiany sposób? Idź na zwyczajną budowę i przypatrz się jak powstają ściany stawiane z pustaka, a tu mówimy o czterech ścianach, zaś w piramidzie kładziono całą powierzchnię, warstwa po warstwie. Nie tylko obserwowałem, ale własnymi rękoma ustawiałem tak zwane "elki" przy budowie peronu, gdzie ważący trzysta kilogramów element podnosi koparka, a ustawia go dwóch lub trzech ludzi i ta czynność, aby element stanął w pionie i poziomie zajmuje kilka minut, a w przypadku piramidy najmniejszy kamień ważył trzy tony. W większości wypadków, nasz obraz nie pokrywa się z rzeczywistym. Nierzadko jakaś rzecz posiada szereg nazw używanych w różnych formach w różnych miejscach. Tu można popełnić błąd nazywając rzecz w sposób niewłaściwy. Do owego określenia Ericha von Dänikena, ja zamiast wierutny kłamca, użyłbym słowa niepotwierdzony obserwator, bo jest zwrotem nieobrażającym nikogo — choć nigdy nie skrytykowałbym dzieł Dänikena. Zadajmy sobie pytanie, czy autorzy tej książki zbadali wszystkie tereny, o których napisali! Ktoś mógłby coś mi próbować zarzucić. Jednak ja korzystam z materiałów pochodzących z wielu źródeł. W moich oczach Erich von Däniken jest człowiekiem, który opisuje miejsca gdzie bywał i wszystko widział na własne oczy. Nie wysuwa on błędnych interpretacji.
Ludzie nie mając pojęcia o rzeczywistości dużo filozofują i krytykują, ale sami nie podejmują działań. Dlaczego wyklucza się realistyczne teorie, a zupełnie nieistotne uznaje się za fakty? Do dziś, a mamy rok  2018, nikt nie jest w stanie poprawnie odpowiedzieć na pytanie: w jaki sposób budowano piramidy w Egipcie? Ale krytyka przyciąga uwagę.
Żebym mógł ukończyć mój cykl powieści potrzebowałem nabrać doświadczenia w wielu dziedzinach, co zajęło mi trzydzieści lat. I dziś nikt nie wprowadzi mnie w błąd w budowie i funkcjonowaniu komputera, samochodu, ani nikt nie będzie uczył mnie jak postawić dom i wykończyć go pod klucz, bo te i wiele innych czynności wykonywałem własnymi rękoma. Być może nie dotarłem do wszystkich potrzebnych informacji, bo często trafiałem na różne ideologie, które zniechęcały mnie do poznawania wielu ciekawostek.
Prosty człowiek może powiedzieć: usiadł i napisał; co to jest napisać książkę? Wielu autorów zanim zacznie pisać, na początku poświęca czas na zdobywanie informacji o temacie, w jakim będzie tworzyć, co kłóci się ze współczesnym pojęciem społeczeństwa wychowanego na komputerach, gdzie twórcy gier opierając się na pewnych mitach, ukazują zniekształcony obraz rzeczywistości.




[1] Wspomniałem o tym w mojej poprzedniej książce: W kraju Kleopatry.

W kraju Kleopatry

Szósty tom powieści o przygodach mieszkańców Wedaru. 
Miejsce akcji: Egipt.


Od autora.
Egipt jest często maglowanym tematem w literaturze i szczególnie popularnym dla turystów, którzy w większości jadą do Egiptu nie, aby oglądać zabytki, ale żeby móc powiedzieć innym: „byłem w Egipcie”. Mnie Egipt interesuje od dawna, gdyż wielka kultura i wiele ciekawostek dają wiele do myślenia. Nie mogłem pominąć tego kraju w tematyce cyklu o Wedarze.
Niniejsza powieść w zarysach powstała już w roku 1995, ale wciąż brakowało mi wiedzy, aby ją dokończyć, bo nie wierzę w informacje pochodzące z internetu i muszę zawsze dotrzeć do prawdziwych źródeł.
Wiele myśli opieram na odkryciach i spostrzeżeniach Ericha von Dänikena, o którego twórczości często negatywnie wyrażają się ludzie, którzy nigdy nie trzymali w ręku jego książek.
Moi bohaterowie w Egipcie dalej szukają fragmentu tajemniczego obiektu, gdyż wielkie i do dziś nie rozwiązane zagadki, pozwalają domniemać, iż może on tam się znajdować. W czasie pracy nad powieścią po raz kolejny zaczęły ujawniać mi się informacje, które poddawałem analizie. Jedną z nich jest pytanie: „po co umieszczać w grobowcu zamkniętym na zawsze informacje dla potomnych?”. Ktoś z góry założył, że starożytni mieszkańcy zamierzali przekazywać nam swoją wiedzę. Nie zgadzam się z tym twierdzeniem, co potwierdzają właśnie inskrypcje w grobowcach. Podobnie też powstało wiele mitów o piramidach, które zostały przyjęte za pewnik, choć nigdy tak naprawdę ich racjonalnie nie zbadano.
W miarę możliwości starałem się przedstawiać informacje faktyczne. Ale zdania i tak są podzielone, a  wciąż wypływają nowe fakty. Kiedy niniejsza powieść powstawała internet dopiero raczkował, a stałe łącza w Polsce nie istniały. Informacji należało szukać w bibliotekach, wertować książki.
Zapewne na każdym kontynencie istnieją zagadki. Egipt z nich słynie, ale i w Egipcie są tematy, o których się mówi, i tematy, o których się milczy. Mnie zafascynował labirynt, nazywany Wielkim Labiryntem, choć dla wielu osób jest tylko mitem. Możemy o nim mówić wiele, możemy także o nim wiele znaleźć. Często natykałem się na informacje, które nie zawsze można potwierdzić. Podobno Patrick Geryl pisał o tym, że labirynt budowano przez 365 i miał powierzchnię 400km2, labirynt miał zawierać Złoty Krąg i Korytarz Zapisów. Ktoś twierdzi, że labirynt odnalazł profesor Flinders Patrie w roku 1888, co miało posłużyć Bolesławowi Prusowi do napisania powieści: "Faraon", choć w rzeczywistości odnaleziono jedynie szczątki jakieś budowli o nieznanym przeznaczeniu. Podobnie też o wiele wcześniej labirynt miał odkryć niemiecki archeolog Richard Lepsisus w roku 1843. Labiryntu szukał francuski badacz Paul Lucas w 1714 roku, a potem w 1801 doktor P.D. Martin, inżynier z armii Bonapartego.
Zapewne wielu ludzi szukało labiryntu, ale nikt go nie znalazł. Tak jak wielu ludzi, pozbawionych nie tylko wyobraźni, ale też właściwego doświadczenia, próbowało odpowiedzieć na pytanie jak budowano Wielką Piramidę. Długość jej boku wynosi około 230 metrów. A wyobrażacie sobie stawianie zwyczajnej ściany przez współczesnego murarza na takiej długości? Według danych kamienny blok stawał, co dwie minuty, inne źródła podają cztery minuty. Ilu takich fachowców budowlanych musiałoby stać i precyzyjnie umieszczać bloki na jednej linii jednocześnie? Czy zatem wyobrażacie sobie taką możliwość? Jeżeli taką ścianę stawia obecnie kilku murarzy, jeden drugiemu przeszkadza wręcz, a w przypadku piramidy nie mówimy o ścianie, ale o ogromnej płaszczyźnie, gdzie aby prace mogły posuwać się w założony sposób, na jednej linii musiało stać kilkudziesięciu ludzi i nie przeszkadzać sobie wzajemnie. Ilu potrzeba ludzi, żeby postawić idealnie blok skalny, który waży trzy tony? Nie istnieje fizyczna możliwość, aby taki blok stawał obok bloku. Przyjrzyjcie się współczesnym budowom, gdzie za pomocą dźwigów lub koparki ustawia się gotowe elementy, które ważą zaledwie trzysta kilogramów, a dostrzeżecie, że ustawienie takiego elementu, który wisi, który w każdej chwili można podnieść do góry i zajmuje kilu osobom więcej niż dwie minuty. Bloki o różnych rozmiarach nie stawały przypadkiem na miejscu przeznaczenia, ale umieszczano je z zamysłem, więc blok o danych wymiarach musiał trafiać na czas. Brak wiedzy i wyobraźni tworzy wiele teorii, które łatwo można podważyć. Nawet fikcja powinna zawierać dozę realizmu.
Wiele razy nasze wyobrażenie o rzeczywistości mija się z możliwościami, ale fikcja jest piękniejsza niż rzeczywistość.

W labiryncie łowców głów

Czwarty tom powieści o przygodach mieszkańców Wedaru. Miejsce akcji Nowa Gwinea.


Od autora.

Powieść „W labiryncie łowców głów”, od czasu powstania do chwili pierwszego wydania, przeszła kilka modyfikacji, gdyż jest jedną z wielu powieści i musiałem dostosować ją do całego cyklu.
Niezwykłą ciekawostką w pradawnych kulturach jest to, że zakaz wydany przez kapłanów, czy szamanów był zakazem, którego nie można złamać. Żaden rdzenny mieszkaniec dawnej cywilizacji nie poszukiwał dreszczyku emocji i nie odwiedzał miejsc zakazanych przez narzucone prawo. Tak samo kobiety, mieszkanki takich osad, ulegały odwiecznym zasadom bez względu na to, czy akceptowały takie życie, czy nie — nigdy nie sprzeciwiały się swojej roli w życiu.
Zachowanie tubylców z Nowej Gwinei od stuleci jest niewyjaśnione. U ludzi cywilizowanych budzi uśmiech politowania, a może podziwu. Dzieje się to tak, dlatego, że wiemy więcej niż oni lub może nie! Ciekawą historię postępowanie zauważono wiosną 1945r., kiedy Amerykanie założyli bazę wojskową w miejscowości Hollandia w Nowej Gwinei. Samoloty zaopatrujące walczących na Pacyfiku wciąż lądowały i startowały. Papuasi z zaciekawieniem obserwowali działania białych, nic z tego nie pojmując. Żołnierze częstowali ich czekoladami, gumami do żucia i napojami. Podarki te przez tubylców nazwane były: "cargo", co w języku angielskim oznacza: towar. Coraz więcej mieszkańców przybywało na wybrzeże. Największą uwagę zwracali na kursujące wielkie srebrne ptaki. Krajowcy zapragnęli, aby te wielkie ptaki lądowały na ich ziemiach i zostawiały cargo. Na wyspie Wewak powstało prawdziwe lotnisko! Imitacje pasów startowych i samolotów z drewna i słomy. Na wyżynie we wschodniej części Nowej Gwinei holenderscy urzędnicy znaleźli nadajniki radiowe i zwinięte z liści izolatory. Zegarki noszone na rękach wykonano z drewna i żelaza. Hełmy na głowach zastąpiono żółwimi pancerzami. W Markham wykryto sporządzone z bambusa radiostacje oraz wspomniane izolatory. Wąskie bambusowe tyczki miały zastępować anteny, chaty połączone przewodami z włókien roślinnych. Czemu to miało służyć? A temu, by we wioskach zacofanych mieszkańców lądowały samoloty z cargo.
Nowa Gwinea stała się obiektem badań, gdyż do całkowitego jej spenetrowania uważano, iż wnętrze wyspy, to jednolity blok skalny nienadający się do zamieszkania. Choć przed rozpoczęciem II wojny światowej niewiele białych palm pokrywało wyspę. Ale dopiero po wojnie podjęto kontynuacje badań. Podobno jeszcze w latach sześćdziesiątych i późniejszych udało się spotkać na tej największej wyspie na Oceanie Spokojnym, prawdziwych łowców głów. Wyprawa badawcza z ramienia francuskiego czasopisma Paris Match w 1959 roku odkryła we wnętrzu wyspy ludzi, którzy uprawiali kanibalizm i trudnili się łowieniem ludzkich głów, żyjących na poziomie człowieka z epoki kamienia łupanego. Dopiero po spotkaniu Francuzów tubylcy zetknęli się po raz pierwszy z białym człowiekiem.
Kolonizatorów nie interesowało cywilizowanie Papuasów. Ich poszukiwania dotyczyły kopalni złota. Na wybrzeżach zakładali plantacje kauczuku, palm kokosowych, orzeszków ziemnych i bananów. Jedyne, co otrzymywali mieszkańcy wyspy, to były kary, nawet za niewielkie przewinienia. Białych nazywano Bogami. Przez długie lata Papuasi żyli jeszcze jak wcześniej w epoce kamienia łupanego. Wierzyli w przesądy, czary i moce nadprzyrodzone. Nikt nie powie dziś z całą odpowiedzialnością, że w głębi wyspy nie można spotkać ludożerców i polowania na ludzkie głowy…
Czy zatem na podstawie zachowania Papuasów, można śmiało stwierdzić, że mieszkańcy Ziemi w różnych regionach, nie mając kontaktu ze sobą, budowali wiele obiektów na wzór tych, które widzieli, a także opisywali je według istniejących możliwości, używając terminologii, jaka wówczas była dla nich zrozumiała?

Gorączka czarnego złota

Piąty tom powieści o przygodach mieszkańców Wedaru, którzy wypełniają ostatnią wolę pradziadka głównego bohatera. Miejsce akcji: Brazylia.

Z opaską na oczac



Powieść Z opaską na oczach została napisana na fundamencie powieści Ratujmy, co się da, wydanej w roku 2004.


 Obecna wersja powieści niewiele przypomina pierwsze wydanie, gdzie główny bohater Artur, ślepo zakochany był w dziewczynie, która odeszła. Teraz, choć coś dziwnego w tym jest, inaczej patrzy na swoje życie. Codziennie budzi się z imieniem eks dziewczyny na ustach, usiłuje dowiedzieć się dlaczego tak jest? Podobnie kiedy związał się z dwoma dziewczynami jednocześnie, z początku nie rozumie tragizmu tej sytuacji, czuje się dumny, gdy idzie ulicą obok nich. Dopiero potem wynika problem.
Z czasem Artur zaczyna rozumieć wszystko, co się dzieje wokół niego. Cieszy się wsparciem przyjaciół, którzy na przykładach innych ludzi, usiłują na niego wpłynąć. Jednak Artur należy do osób, które same muszą się oparzyć, żeby przekonać się o tym, że coś jest gorące.
Artur nie da sobie wytłumaczyć, że eks dziewczyna rzuciła go dla innego faceta, dla przygody. Jednak po pewnym czasie zdaje sobie sprawę z własnej niewiedzy o kobietach i postanawia, korzystając z osiągalnej pomocy, uczyć się kobiet, żeby stać się dla nich wyzwaniem. W tym celu używa wszystkich możliwych sposobów, na każdym kroku wyciąga wnioski z zachowania i obyczajów kobiet.Kiedy wreszcie Artur zaczyna rozumieć fakty takie jakimi są, czyli, że dziewczyna zostawiła go dla innego faceta i gotowy jest na kolejny związek, wynika nowy problem... 


Powieść Z opaską na oczach, przedstawia także wiele faktycznych zdarzeń z życia autora, a także z obserwacji. Umieszczone zostały w niej liczne zdarzenia, które faktycznie miały miejsce, ale nie dotyczyły autora. Wiele przyczyn i skutków jest faktycznych.

Powieść ukazuje drogę młodego człowieka, zupełnie nie świadomego faktycznej rzeczywistości. Dlaczego kobiety wybierają nie właściwych facetów? Wszystkiego uczy się sam, przechodząc diametralną przemianę osobowości, staje się atrakcyjnym dla kobiet, choć tak naprawdę niczym się nie wyróżnia. Jednak nie dostrzega celu, który chce osiągnąć. To czego szuka daleko, ma na wyciągnięcie ręki.

Spotkania autorskie i inne



















Dzieje, czy historia? - tom trzeci

Powieść jest w trakcie tworzenia, a będzie dotyczyć faktycznych losów ORP "Orzeł" i tego, co zostało zabrane na pokład okrętu w dniu 2 września 1939 roku z Westerplatte. Mit, który został stworzony na temat dowódcy "Orła", nie odpowiada w żadnym stopniu człowiekowi, jakim on był w rzeczywistości. Historia kłamie i na tym należy opierać swoje badania.

Gdzie jest twój dom, Podróżniku?

Okładka Wojciech Szewczyk
Gdzie jest twój dom, Podróżniku? - Druga powieść z cyklu o Wedarze. Przedstawione tutaj wydanie Gonety, zawierało jeszcze pierwotną nazwę wyspy Eden. Wyspa obecnie w całym cyklu nazywa się Wedar.

Nowe wydanie z nową okładką pod marką Wedar (TM).
Wystarczy tylko jedna chwila, żeby nic nie było takie jak dawniej — to zdanie jest myślą przewodnią książki, bo w życiu bohaterów zmiany występują nieustannie. Ale przecież każdy z nas może zauważyć ile sensu jest w tym jednym twierdzeniu.
Gdybyś z dnia na dzień, podobnie jak główny bohater, dowiedział się, że jesteś spadkobiercą ogromnej i rozwiniętej technologicznie metropolii, czy nie ruszyłbyś natychmiast na jej poszukiwanie? A gdyby dodatkowo zmuszała cię do tego stworzona przez przeciwników sytuacja?

Tylko główny bohater książki, Piotr Tymowski, może legalnie wejść do Wedaru, tylko on może wyłączyć zabezpieczenia, bo tylko jemu pradziadek, ostatni władca Wedaru, Tadeusz Tymowski (Drogą pod prąd), przekazał potrzebną do tego wiedzę...
Piotr Tymowski, zwyczajny nastolatek, który nigdy nie próbował dochodzić, dlaczego w taki sposób został doświadczony przez los — jego rodzice zginęli w wypadku — dlaczego pradziadek kładł mu do głowy niesamowite opowieści, gdy jeszcze Piotr był dzieckiem? Kiedy Piotr dorósł wiele rzeczy mu nie pasowało w tym, co niegdyś opowiadał mu pradziadek: Tadeusz. Najpierw władca Wedaru, wraz ze wszystkimi mieszkańcami z niewyjaśnionych powodów pożegnał wyspę, potem zmarła jego ukochana żona Joanna, a po wielu latach, w wypadku samochodowym zginął syn z żoną, zostawiając dwóch małych chłopców.

Co jednak sprawiło wiele przykrych zdarzeń w życiu Piotra Tymowskiego? Tylko mały szczegół — pochodzenie jego rodziny z legendarnego miejsca. Czym jest owe legendarne miejsce? Tym miejscem jest wysoko rozwinięta technologicznie, biomechaniczna wyspa, położona gdzieś pośród oceanów, nigdy nie naniesiona na żadną mapę, bo nigdy nikt nie potrafił jej zlokalizować z tego powodu, że ochraniał wyspę zawsze tajemniczy obiekt wielkiej mocy i nawet dla satelity pozostawała poza zasięgiem.

W życie młodego bohatera zaczynają ingerować obcy ludzie, którzy mają jeden cel: odnaleźć wyspę Wedar. Dlatego stworzono pewną organizację, która ma zwerbować Piotra, aby poprowadził do Wedaru. Organizacja ta też nie powstała wczoraj, a została założona o wiele lat wcześniej i od początku szukała kogoś, kto zlokalizuje poszukiwaną wyspę. Wszystkie dotychczasowe próby kończyły się porażką. Do Wedaru można dostać się tylko na dwa sposoby. Pierwszym sposobem jest wpłynięcie specjalnym statkiem, który posiada system nawigacyjny oparty na porównywaniu linii brzegowej z głębokością dna morskiego. Drugi sposób jest bardziej skomplikowany i polega na zrozumieniu języka starożytnych runów. O tym sposobie Piotr dowie się już w Wedarze, a sposób został przedstawiony w dodatku do powieści: Tajemnica starego kominka.

Dziś możemy mówić o nawigacji satelitarnej, ale w czasach kiedy toczy się akcja powieści takie rozwiązania jeszcze były w zalążkach.

Jedną z wielu organizacji, która pragnie pozyskać Wedar jest Syndykat Skrybów rzekomy założyciel Wedaru. Ci ludzie przez cały czas funkcjonowania wyspy, obdarzali mieszkańców przeróżnymi wynalazkami technicznymi wyprzedzającymi właściwą epokę o wiele stuleci. Stąd właśnie jest komputer na statku. Komputer pokładowy, który zbudowano w ogromnym pokoju, posiada wiele zabezpieczeń, które nie pozwolą, aby kto inny niż Piotr Tymowski dotarł nim do Wedaru, bowiem terminale komputera posiadają czujniki rozpoznające osobę uprawnioną.

Piotr Tymowski też ma wiele dylematów. Często też toczy w sobie wewnętrzną walkę. Docieranie się z przyjaciółmi, sprawienie, żeby uznano go za przywódcę, też nie należy do łatwych. Jego przyjaciele muszą znaleźć sobie nowy dom, a co więcej, korzenie każdego z nich wywodzą się z Wedaru. Nie sprawił tego żaden przypadek, bo tych ludzi ze sobą specjalnie ustawiono, żeby podążając ich śladem można było odnaleźć Wedar.

Odnalezienie Wedaru, wcale nie rozwiązuje dylematu egzystencjalnego bohaterów, bowiem po wielogodzinnych poszukiwaniach w samym Wedarze, Piotr Tymowski, spotyka wiele niespodzianek i trafia na testament pradziadka, który nakazuje mu wypełniając ostatnią wolę.
 Gdzie jest twój dom, Podróżniku? Na sam koniec pozostawiłem najważniejszą, zagadkę zawartą w tytule, pytanie: Gdzie jest twój dom, Podróżniku?. 
 Obiekt, którego jedną z wielu nazw jest Podróżnik (kamień AZ) jest fantastycznym dodatkiem do powieści. Występuje w postaci małej bryły, której nie można zniszczyć, zabrać, ukraść.

Gdzie jest twój dom Podróżniku?
Jest drugą opowieścią, o mieszkańcach wyspy Wedar, po zakończeniu pierwszej: Drogą pod prąd, wydarzenia przenoszą się do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Narrator Piotr Tymowski musi się wiele nauczyć zanim będzie gotowy na prawdziwą walkę. Wiele przykrych i wesołych niespodzianek czeka bohaterów po odnalezieniu wyspy. Piotr Tymowski przemierza tajemnicze korytarze i wpada w pułapkę... Lecz wciąż poszukuje rzeczy najważniejszej, choć nie wie do ostatniej chwili, czego szuka.

W pierwszej wersji książki o Wedarze, a także kolejnych powieści z tego cyklu, główny bohater Piotr Tymowski jako czterdziestoletni mężczyzna miał siedzieć nad grobem swojej pierwszej żony i snuć opowieść o swoich przygodach. Jednak z czasem zmieniłem tę formę, gdyż w ten sposób utraciłbym możliwość zaskoczenia czytelnika w związku z wydarzeniami, które bohater poznaje po dwudziestu latach.

Zanim napisałem cykl powieści o Wedarze musiałem poznać wiele czynników wpływających na ludzi, na ich życie i zachowanie w danej sytuacji. Stosunki między ludzkie, miłość, zawiść, przyjaźń, wszystkie one istnieją i są reakcją zwrotną na sprowokowaną sytuację.

 Podobnie rzecz ma się z zagadkami, tajemnicami, czy nowinkami technicznymi. Dziś żyjemy w świecie komputerów, gdzie wszystko zależne jest od mocy obliczeniowej procesora i napisanego programu. Jednak pierwsze maszyny liczące, pierwowzory komputerów, zostały zbudowane na początku ubiegłego stulecia i całość składała się z przeróżnych lamp, i zajmowała ogromne przestrzenie. W tym samym czasie powstawało wiele różnych projektów — między innymi w bazie wojskowej na Helu stworzono projekt automatycznego strzeżenia opartego na podczerwieni. Piszę o tym dlatego, że wielu ludzi dziś nie rozumie nawet sposobu funkcjonowania takiego urządzenia, którego działanie oparto na prostym mechanizmie pozbawionym elektroniki. Podobnie też jest w przypadku zagadek z przeszłości. Wiele wskazówek jest ukrytych tylko dlatego, że opieramy się dziś na technice. Między innymi dzięki ultrafioletowi można dostrzec ślady krwi, których nie widać. Ale też jest wiele innych metod, o których dziś się nie pamięta. Egipskie Kolosy Memona przed naprawą wydawały dźwięki o wschodzie słońca, po naprawie już to zjawisko nie występuje. W powieści Gdzie jest twój dom, Podróżniku? występuje pewna forma iluzji w postaci widzianych ścian, których nie ma faktycznie. Tak naprawdę cały świat jest iluzją — widzimy wiele rzeczy tak, jak ktoś nam zasugerował. A nie widzimy rzeczy, które istnieją — zwyczajne spojrzenie, które każe nam się odwrócić, gdy czujemy, że ktoś na nas patrzy — czy już to samo w sobie nie jest zagadką?

W cyklu powieści o Wedarze, mających miejsce w realnym świecie, czytelnik spotka wiele fikcyjnych miejsc, stworzonych na potrzeby książki, tylko dlatego, że umieszczenie akcji powieści w danym miejscu, może wywołać wielki niesmak. Wiele znanych faktów historycznych zostało zapomnianych lub okazuje się tylko manipulacją w historii. Dla wielu osób przeszłość minęła i nie ma żadnego znaczenia, bo liczy się teraźniejszość. Przesławna obrona Jasnej Góry w roku 1566 według Szwedów nie miała miejsca, gdyż ich zdaniem mnisi podpisali kapitulację, zaś ten dokument został ujawniony publicznie w internecie.

Ktoś zarzucił mi temat cukru w benzynie — jest to w książce drobny epizod. Zdaniem pewnych ludzi cukier w benzynie nie przynosi żadnych szkód silnikowi spalinowemu. Jednak w literaturze i filmie, czy w grach komputerowych, często powodował nieoczekiwane zdarzenia. I nawet jeżeli jest mitem, chyba każdy zdaje sobie sprawę z tego, że opisana sytuacja jest tylko fantazją. Co innego gdyby książka przedstawiała ścisłe fakty. Rzeczywistość jednak ukazuje (dowiedziałem się tego na spotkaniach autorskich), że wiele osób zostało wychowanych na teorii, że cukier w benzynie doprowadza do szkód.

Akcja powieści Gdzie jest twój dom, Podróżniku? rozpoczyna się we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, ale pozwoliłem sobie wpleść w powieść trochę zdarzeń z lat wcześniejszych i późniejszych, co nie świadczy o braku przygotowania, czy błędzie, ale jest świadomym działaniem. Wiele informacji też odnajdywałem przypadkiem już po napisaniu tej, czy innej książki. I czasem należało wrócić do danej powieści, żeby te fakty umieścić.

Prolog jest nawiązaniem do ostatnich wydarzeń z poprzedniej książki: Taniec z ogniem na beczce prochu — w każdej powieści z tego cyklu umieszczam kilka zdań na temat wydarzeń z poprzedniej , bo wówczas czytelnik może przypomnieć sobie to, co wydarzyło się wcześniej. Dzięki temu powstaje pewna spójność. W pierwszym rozdziale zostają przedstawieni bohaterowie, którzy potem będą działać wspólnie.

Zawarte w książce wydarzenia są fikcyjne, mają na celu ubarwić czytelnikowi podróż do krainy wyobraźni, sprawić wspaniałą rozrywkę na wiele godzin. Starałem się napisać tę książkę tak, żeby czytelnik wraz z bohaterami odkrywał kolejne tajemnice i zagadki. 

Kolejne wydanie postanowiłem zrobić samodzielnie. Wydawnictwo Goneta nie istnieje, a powieści są ze sobą powiązane. Dlatego postanowiłem samodzielnie, pod marką Wedar (TM), wydać powieść ponownie. W tym celu zorganizowałem zrzutkę na pokrycie kosztów redakcji, bo chcę, aby czytelnik miał satysfakcję z czytania książki, przygotowanej poprawnie. Adres zrzutki: https://zrzutka.pl/2pz8jr


Dzieje, czy historia? - tom pierwszy: Loża równowagi.


Nowelka Dzieje, czy historia? wydana nakładem autora pod marką Wedar (TM), ukazała się w roku 2021. Format kieszonkowy A6 okazał się strzałem w dziesiątkę.
Dzieje, czy historia?, główna bohaterka Kamila Iskon, ujawniać będzie sprzeczność przyjętych historii z faktycznymi wydarzeniami. W pierwszym tomiku Kamila musi wykazać swoją przydatność dla Loży Równowagi.

Myśl przewodnia: 
Nikt ci nie uwierzy.
Możesz podawać fakty,
pisać prawdę,
 ale nikt ci nie uwierzy.
Patrzysz, a nie widzisz,
Słuchasz, a nie słyszysz,
Dlaczego miałbyś uwierzyć?


Dzieje czy historia? Pytanie trafne i istotne. Dzieje są zapisem (pamięcią) faktycznych wydarzeń. Historia jest opowieścią napisaną przez zwycięzców, którzy rozstrzygają o różnicy pomiędzy jednym pojęciem a drugim.
Od dawna na całym świecie manipuluje się wiedzą o minionych wydarzeniach, by przyniosła korzyści temu, kto obecnie rządzi. Prawda jednak, jak oliwa, zawsze wypływa na wierzch. Nie pomogło niszczenie w ogniu ksiąg i zwojów, ani też rytualne palenie kobiet wiedzących, nazwanych swego czasu dla potrzeby chwili czarownicami. Słowo „czarownica” jest żeńskim odpowiednikiem wyrazu „czarodziej”, którego etymologia odnosi do różnych znaczeń. Jedno z nich związane jest ze słowiańskim bogiem Rodem: cza-rod-ziej. Słowo to funkcjonuje w formie inskrypcji runicznej, o ile run używamy jako sylab, a nie pojedynczych liter. Imię Rod występuje w wielu znanych nam słowach, takich jak np.:. rod-zina, rod-zeństwo, przy-rod-a. Można więc stwierdzić, iż czarownica była osobą, która posiada wiedzę bezpośrednio od boga Roda. Z pewnego powodu, którego jeszcze nie znam, kobieta była nie tylko rodzącą (rod-zącą) dzieci, gospodynią, partnerką, gdyż przede wszystkim właśnie kobieta-partnerka była ostoją materializacji. Ona sama nie mogła przy tym jednak pragnąć i materializować, mówiąc w skrócie, gdyż tylko w połączeniu z mężczyzną kobieta osiągała swoją pełnię.
W okresie istnienia państwa słowiańskiego słowa miały ogromne znaczenie, bo były nośnikiem wartości i pozwalały ludziom wyrażać pragnienia, które dzięki temu łatwiej im było realizować. Ktoś jednak postanowił ten język zmienić. Około trzystu lat temu w życiu ludów Europy zaszło wiele zmian. Dzieje zastąpiła historia, zmieniły się języki, przewartościowały słowa. Wszystko natomiast przebiegło w tak płynny sposób, że niewielu zwróciło uwagę na przeobrażenia. Popularne w dzisiejszej Polsce słowo „kochać”, tak naprawdę nie znaczy nic, bo nie ma swojego rzeczownika. Zatarła się pamięć pieczołowicie przechowywana przez tysiąclecia. Jednak dzięki grupie zaradnych ludzi wiedza ta przetrwała w dwóch formach. Pierwsza z nich funkcjonuje w Trójwymiarze. Ze względu na enigmatyczny charakter trudno o niej opowiedzieć osobom, które tej sfery nie znają w sposób zrozumiały i wyczerpujący. Druga forma to zapis dziejów za pomocą sylab runicznych znany jako: Wedy, w postaci: Santi i Haratii. Wiedza zawarta w pradawnych inskrypcjach także nie jest dostępna dla wszystkich − na szczęście – jednak łatwiej o niej opowiadać. Z tego samego powodu istnieje wiele podróbek rzekomo spisanej wiedzy. Nie trzeba być jednak ekspertem, żeby odróżnić przekaz prawdziwy od wykreowanego. Przodkowie Słowian byli świadomi tego, że różne interpretacje tej samej księgi (zapisu dziejów) mogą być odmienne i prowadzić do nieoczekiwanych wniosków. To powód, dla którego trzeba ją poczuć całym sobą i oddzielić od wpływu własnych przekonań. Tylko wtedy taką wiedzę można zrozumieć. Przy innym podejściu powstaje bałagan. Analogiczne sytuacje zdarzały się w przypadku Biblii, którą tłumaczyli wyznawcy rozmaitych opcji religijnych. Ze względu na fleksję oraz inne zawiłości języka słowo oryginalne może zyskiwać wiele różnych znaczeń w przekładzie. Przykładowo katoliccy tłumacze Pisma Świętego odczytali starogreckie słowo „stauros” jako „krzyż”, gdy Świadkowie Jehowy przetłumaczyli je jako „pal”. Na tym gruncie powstają rozbieżności interpretacyjne, a nierzadko także konflikty. Więcej dowodów nie potrzeba. Choć można byłoby przejrzeć dzieła dziejopisów takich jak Herodot z Halikarnasu, który opisywał krainę Mazowię, podobnie jak i dzieła: Aleksandra Brücknera, Rodrigo Zamorano i Al-Bakriego.
Najwięcej dzieł historycznych sporządzono po łacinie, czyli w języku martwym o niezmiennej fleksji. Dlatego tekst napisany w tym języku dwa tysiące lat temu brzmi tak samo dzisiaj. Przy obecnym poziomie techniki, niewiele potrzeba, aby sporządzić zupełnie nowy obraz przeszłości. Fałszerze mają bogaty wachlarz narzędzi i metod, przy pomocy których z łatwością mogą stworzyć wiarygodny falsyfikat. Nikt do tej pory – a mamy rok 2018 – nie potrafi niczego powiedzieć na temat Rękopisu Wojnicza − najbardziej zagadkowej księgi świata, choć eksperci powszechnie wypowiadają się o dziełach mających rzekomo dwa tysiące lat i więcej. To zastanawiające zwłaszcza, że księgi w przeszłości zapisywano bardzo starannie zarówno ze strony graficznej, językowej i kaligraficznej. Nawet drugorzędne uwagi posiadały idealną formę językową i estetyczną, jako pozbawione błędów, kreśleń i poprawek. Dawno już zaczęło funkcjonować przekonanie, że człowieka inteligentnego cechuje niewyraźne pismo, zaś wszelkie przekazy z przeszłości są zbyt doskonałe. Przedstawiono nam  jedynie dzieła, bez żadnych notatek, czy też bez uwag na marginesie, a zapewne każdy z was zna kogoś, kto nie potrafi przeczytać tekstu, który sam zanotował, zaś kiedy tej osobie przyjrzymy się bliżej możemy tylko potwierdzić powyższe.
Od niedawna przestałem palić swoje odręczne teksty, bo pomimo tego, że o komputerach mogę nauczać, swoje powieści piszę odręcznie na papierze i dobrze wiem, jak wygląda tekst powstały w wyniku szybkiego notowania myśli. Inni zapewne też musieli mieć jakieś brudnopisy, pokreślone strony, które pomogły powstać gotowym pracom. Twórca dzieła, fizyk, czy też inny wynalazca, nie zastanawia się nad tym, jak będzie wyglądało jego pismo. Liczy się, aby zanotować jak najszybciej. Gdzie są więc podręczne notatki, teksty z rozważaniami, zapisane naprędce „złote myśli”(zło-te myśli)? Poznajemy końcowy efekt procesu tworzenia: dzieło. Podobnie czytelnik, biorąc do ręki książkę, niewiele wie na temat poprawek, adiustacji, redakcji, korekty i pozostałej drogi, jaką musi odbyć powieść, by stać się książką. Skąd, więc taki dziejopis opowiadający wydarzenia sprzed tysiąca lat czerpał swoją wiedzę? Musiał posiadać swoje źródło informacji. Załóżmy, że takie dzieła istniały. Gdzie dziejopis je znalazł? Poszedł do biblioteki i wypożyczył stare teksty, które napisano w języku, jaki akurat on znał? Samą Biblię pisano w wielu językach. A dzieje świata? Na czym Herdot, zwany: „ojcem historii”, opierał swoją wiedzę? Skąd czerpał wiadomości? Daleka przeszłość jest wielkim znakiem zapytania. Ktoś powie o egipskich hieroglifach zawartych na ścianach starych budowli. Jak stare są te budowle? A jeżeli ktoś zadał sobie trud, aby przekazać nieprawdziwe informacje? I dlaczego zapis dziejów umieszczano by w grobowcu, który po pochówku został zamknięty i zapieczętowany na wieki?
Stroje od starożytności do dziś też mają ogromne znacznie. Jest pewna nauka, która potwierdza moje słowa. Dziś na filmach możemy zauważyć, że mag, mędrzec, nosi długą szatę na kształt sukni. Jak ubierają się księża katoliccy? Moda modą, a rzeczywistość jest rzeczywistością. Moda dziś kształtuje stroje, szczególnie stroje kobiece. I właśnie kobiecie odbiera się tę ważną możliwość ubierając ją w spodnie, co nam właśnie przekazuje wiedza o Słowianach.
Dziś wydaje nam się, że starożytni zamierzali przekazać nam swoją wiedzę. Dlaczego mieli by tak zrobić? Dlaczego mieliby robić tak, jak my dziś, kilka tysięcy lat później tego oczekujemy?
Przystępując do pisania tekstu pod wymienionym tytułem, wiedziałem jeszcze mało. Moja wiedza rozszerzała się w czasie pisania będąca jak kropla wody, która powiększa kałużę.
Pomysł do napisania książki pod tytułem: „Dzieje, czy historia”, zrodził się, kiedy została ujawniona prawda o faktycznych losach transatlantyka Titanic, która polegała na podmianie statków Titanic nr 401 na Olimpic nr 400, w celu wyłudzenia ubezpieczenia za uszkodzony statek z powodu błędu ludzkiego, co zostało udowodnione przez wiele ekip, że na dnie oceanu spoczywa wrak o numerze 400. Badacze oglądający wrak spoczywający na dnie wielokrotnie dostrzegli numer statku. A w czasie zatonięcia nikt nie zakładał, że kiedykolwiek człowiek zejdzie na taką głębokość. Tu mamy zdarzenia, które liczą zaledwie sto lat, i byliśmy światkami ogromnej manipulacji, w którą uwierzyła większość i tylko dzięki grupie nielicznych, ich pragnieniu poznania, udało się ujawnić manipulację. Jakie więc inne manipulacje przeprowadzano przez stulecia? A przez tysiąclecia?
Prawda zawsze wychodzi na jaw. Może czasem potrzeba więcej czasu, ale zawsze zostanie ujawniona. W sumie fakty mają znaczenie w chwili obecnej, bo wtedy się rozwijają, mają miejsce. Człowiek manipulujący osiąga cel dziś, choć jutro może zostać uznany za ostatniego kłamcę. Rzeczywistość wielokrotnie oczyściła z podejrzeń ludzi, którzy zmarli w niesławie, gdyż taka sytuacja dla tej chwili okazała się wygodna. Oczerniony niesłusznie człowiek umiera w niesławie. Ale pozostawia swoisty testament − swoją ostatnią myśl, która po wielu latach nadal funkcjonuje, staje się siłą, którą obalić jest trudno. I można zauważyć, że żyjący człowiek jest o wiele słabszy niż myśl, którą po sobie zostawia.
Istnieje tak wiele nauk o rozwoju człowieka. Jak grzyby po deszczu powstali różni nauczyciele rozwoju osobistego. I często człowiek o zerowej wiedzy, usiłuje uczyć kogoś, kto posiada wiedzę. Prawa natury nie da się zmienić. Nie da się wymazać pamięci istniejącej w genach, choć naukowcy od wielu lat nad tym pracują. Wiedza zawsze odżywa. Często człowiek niepozorny stanowi największe zagrożenie, bo posiada wiedzę. Wielokrotnie próbowano zabić wiedzę w ludziach. Nie tylko przez palenie wiedzących kobiet, ale przez różne tortury, głównie prowadzone przez kościół katolicki. Katowano ludzi na śmierć, nie wiedząc o tym, że zabijając człowieka czynią go o wiele silniejszym. Człowiek, który żyje, zmienia myśli i można go uszczęśliwić, zniesławić, w efekcie doprowadzić do zmiany myślenia. Ale myśl, która pozostaje po zmarłym nie może zostać poddana modyfikacji. Gdyby współczesna nauka o myśli miała sens, według niej nie istniałoby niewolnictwo, bo niewolnik pragnie wolności — te marzenia tysięcy, czy milionów ludzi, zostały osiągnięte dopiero po ich śmierci.
Pisarz, muzyk, malarz, po śmierci osiąga sukces. Czyli mówimy tu po raz kolejny o sile myśli człowieka. Marzeniem tego pisarza było osiągnięcie sukcesu. Osiągnął go dopiero wtedy, gdy jego myśl nie mogła zostać zmodyfikowana przez niego samego. Wielu słynnych malarzy za życia klepało biedę, ich dzieła kupowali znajomi najczęściej litując się nad losem autora. Zastosowano tu pewną formę „lekarstwa”: strach przed śmiercią. A jeżeli śmierć jest zwycięstwem? O samej śmierci dziś, przy obecnej technice, wiemy tyle samo, co wiedziano przed tysiącami lat. Z Biblii dowiadujemy się, że człowiek umiera i jego ciało zmienia się w proch. A co dalej? Czy dzisiejsza wiedza, technika lub religie, są w stanie trafnie odpowiedzieć? Wiemy tylko tyle, że otrzymaliśmy materialne ciało, aby tu i teraz coś wykonać, przeżyć, doświadczyć. Ale nie wiemy, co dalej…
Cykl powieści „Dzieje, czy historia” ukazany został w postaci ujawniania zagadek z przeszłości. Główna bohaterka Kamila Iskon, dziewczyna, która zaledwie przed kilkoma dniami ukończyła Historię Sztuki, zostaje zauważona przez „Lożę Równowagi”. Zanim przystąpi do właściwych zadań musi się wiele nauczyć, odnaleźć Lożę, i poradzić sobie z jej przeciwnikami. Nazwisko nie jest przypadkowe, bo jest słowem o wielkim znaczeniu.
Od dawna już nosiłem się z zamierzeniem napisania dzieła historycznego, ale do tego potrzeba dostępu do informacji, które nie istnieją i powoływania się na źródła, które nigdy nie zostały sporządzone. Powieść „fantazy”, choć może zawierać fakty, nadal pozostaje powieścią „fantazy”, bo nikt nie zarzuci wówczas braku materiałów źródłowych. Mimo tego pragnąłem zachować rodzaj akcji powieści typowy dla mojego stylu. Zagadki stające do rozwiązania przed bohaterką pojawiają się dopiero w kolejnych tomach. W tej powieści zadania Kamili nie są jeszcze wystarczająco skomplikowane.
Jak bardzo zmyślona jest ta opowieść, a jak wiele zawiera faktów, każdy może przekonać się sam…